Ślub jak z baśni tysiąca i jednej nocy…. Z elektryzującej mieszanki polsko-indyjskich tradycji musiał powstać niesamowity reportaż ślubny. I taki jest! Zajrzyjcie za kulisy wydarzenia, które jest niezwykle unikatowe w naszym krajobrazie kulturowym.
Autor / Redakcja
Takie filmy ślubne uwielbiamy! Takich filmowców poszukujcie! Ten materiał wywołuje ciarki, dreszcze.
Nie wiem jak Wy, ale ja z tortami weselnymi miałam zawsze jakiś problem. Z reguły jak nie odstraszały mnie swoim wyglądem, to smakiem. Z zewnątrz kiczowate, przesłodzone w każdym detalu, ze wstążeczkami, kwiatkami i straszną figurką nowożeńców na szczycie.
Czy istnieje jakikolwiek sposób na świecie, by podziękować rodzicom za to wszystko, czym nas otaczali od narodzin, aż po ten symboliczny moment – dzień naszego ślubu? Mimo wszystko próbujemy i o ile nie są to „paczki żywnościowe”, każdy sposób wydaje się być całkiem dobry.
Coraz częściej dostaję porady w stylu: „Tylko pamiętaj, baw się na swoim weselu!”. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam doradców, czy można się nie bawić? Przecież chyba po to się robi wesele, prawda? I tu się okazuje, że nie jest to tak oczywiste, jak zakładałam.
Zdjęcia ślubne to szczególna pamiątka dla Młodej Pary, dlatego zasługują na szczególną „oprawę”. Myślę też, że to w jaki sposób oddaję zdjęcia moim Parom, decyduje o tym, gdzie one wylądują w domowej przestrzeni.
Jeżeli cierpicie na drewniane ucho, nie czujecie bitu, a na sztywność w kolanach pomóc może jedynie środek zwiotczający, nie przejmujcie się, pójdźcie na żywioł i zastosujcie klasycznego „bujańca”!
Obserwując jak kreatywne i zaskakujące pomysły mają ludzie, wpędza mnie to w dziką radość. Tak jakbym to właśnie ja miała taki prezent za chwilę dostać. Uwielbiam kreatywność, ale szanuję też klasyczne wybory.
W poprzednim tygodniu miałem okazję wyskoczyć na nieformalny miting grupy fotografów LOOKSLIKEFILM w stolicy. Zapraszam na moją słowno-fotograficzną relację z tego wydarzenia.
„Trza być w butach na weselu”! To oczywiste, jak to, że nie ma Panny Młodej bez Pana Młodego. Jednak ze znalezieniem wygodnych, ładnych, odpowiednio wysokich (bądź nie) butów, w dodatku w kolorze pasującym do sukni – to już nie lada wyzwanie.
Sprawa rozchodzi się o usadzenie gości weselnych. Powoli, nie znaczy na ostatnią chwilę. Ja akurat zrozumiałam to dwa dni przed ślubem, więc podzielę się tą cenną radą z Wami…
Do napisania tego tekstu o dość przewrotnym tytule, zainspirowała mnie redakcyjna koleżanka. Mowa tu o Młodej. Jeszcze kilka miesięcy i stanie się już Żoną swojego Męża. Do tego czasu jednak jeszcze sporo zawirowań, nerwów i stresu. No właśnie, Stresu, bo o nim dziś mowa.