Zawsze brałam za oczywiste, że wybór fotografa, filmowca czy zespołu na wesele pada na tych usługodawców, którzy oprócz spełniania podstawowych kryteriów (poniżej), są dodatkowo ciekawymi ludźmi i wytworzy się między nami pewien rodzaj chemii. W końcu spędzimy razem wiele godzin i to oni w dużej mierze będą odpowiedzialni za obraz, jaki na lata zostanie już po wszystkim.
Oto kryteria wyboru najlepszego usługodawcy:
1) mają wolny termin
2) ich produkty cechuje zadowalająca (a najlepiej powalająca;)) jakość
3) podają cenę, która nie będzie wielokrotnością stawki ich konkurencji przy podobnym poziomie usługi
Do tej listy wpisuję z marszu jeszcze jeden:
4) chemia
Last but not least. W zasadzie to ona (a raczej jej brak) często decyduje o tym, że wszystkie pozostałe składowe, rozpuszczają się w gorących oparach przygotowań i nie dochodzi do podpisania umowy. Bo z chemii jest dwója. A nawet pała.
Stało się tak, że moje przekonanie o konieczności zaiskrzenia pomiędzy usługodawcą (fotograf, filmowiec itd.), a usługobiorcą (Para Młoda) zamieniło się w marzenie. Jak (nie)dobrze jest się dowiedzieć czegoś nowego o świecie! Niektórzy usługodawcy mogliby na swoich stronach www zamieszczać informacje, że akurat w ich przypadku to matematyka jest mocną stroną, a chemia nie jest jakoś szczególnie do życia potrzebna.
Może w szkole nie byłam asem chemicznym, ale w życiu chemię doceniam. I nie tylko taką, która obejmuje środki czystości. Biorę Go za męża, bo połączyła nas właśnie chemia, potem miłość. Jak widać, z chemii powstają piękne rzeczy. Taka chemia między Młodymi, a filmowcem może dać w efekcie świetny materiał, bo będą się rozumieć niemal bez słów. Jak zakochani;) Zresztą taki filmowiec spędzi z nami ten ważny, jakby nie patrzeć, dzień i gruby kawał nocy. Będzie wśród naszych gości, bo zapraszamy go do aktywnego uczestnictwa, za które słono płacimy. Wiem, że dla niego jesteśmy tylko kolejną biało-czarną parą. Dla nas jednak jest on jedynym, szczególnym, tym którego wybraliśmy :”)