Jak się (nie) oświadczać?

W myśl tego pytania już wyobrażam sobie krople potu na czole każdego z Panów, który zaczyna się poważnie nad tym zastanawiać. Dla rozluźnienia tak wyczerpującej kwestii, mogłabym bez namysłu odpowiedzieć, że najlepiej oświadczyć się tak, by godząca się niewiasta, nie pragnęła w rzeczywistości uciec, a sprezentowanym dlań pierścionkiem, nie chciała rzucić Wam w twarz z zachwytu, że taki ładny 😉

Spokojnie Panowie, jestem po Waszej stronie! Nic takiego się nie wydarzy.

Przed Wami nie lada wyzwanie, jak zadowolić swoją wybrankę, co do wyboru miejsca, formy, czasu. Choć tak naprawdę najtrudniejsze już za Wami, bo podjęliście przecież tę właściwą decyzję. Zanim przedstawię mój babski punkt widzenia, muszę powiedzieć, że przekopałam trochę informacji z Internetu, w celu rozeznania się, co to Wam w głowach siedzi. Poczytałam także fora ze wspomnieniami z oświadczyn, opowiedziane przez samych Panów. Brakowało mi tylko popcornu i butli coli z rumem, bo szczerze, miałam niezły ubaw. Bywało i groźnie. Tak więc, zaczynamy.

„Zabrałem moją ukochaną do Paryża na wieżę Eiffla i tam się oświadczyłem”. Co trzecia, czwarta historia właśnie tak się zaczynała. Panowie, serio? Nie wiało? Niech mi ktoś wytłumaczy, co jest romantycznego w tej oto scenerii, oprócz krzyczącej zewsząd przewidywalności? Nie zabawniej byłoby udać się na Wawel w Krakowie i przebrać za smoka?

Inne, często pojawiające się opowieści to, jak jakiś królewicz skacząc na bungie, wykrzyczał pytanie do swojej ukochanej. Inny wdrapał się po rusztowaniach na wieżowiec i ponaklejał wielkie plakaty z liter, w całości tworzące pożądaną kwestię. Jeszcze inny, oświadczył się w balonie, a pech chciał, że musieli lądować awaryjnie. I bądź tu mądry, co?

Przeczytałam naprawdę mnóstwo tychże historii, od iście romantycznych, po mrożących krew w żyłach. Czasem przecierałam oczy ze zdumienia i wytrzeszczałam z przerażenia (tych było więcej). Mogę to posumować tylko tak. Jeżeli naprawdę kochacie swoje kobiety, pragniecie pojąć je za żony i dotrwać do ślubu, to pod żadnym pozorem nie próbujcie być niezniszczalni jak John McClane, nie wyskakujcie z pędzącego samolotu z bukietem kwiatów i brylantem w zębach, bo zamiast chwili wzruszeń, zafundujecie Ukochanej zawał serca. A sami? Cóż, zginiecie marnie.

Mój mąż oświadczył się mi na spacerze. W bardzo mroźny, przedsylwestrowy poranek. Wybraliśmy się nad augustowskie bulwary, nakarmić kaczki. Świat wyglądał trochę jak z bajki. Drzewa spowił śnieżny puch, pod nogami skrzypiał śnieg, zmarznięte lica, ogrzewało jaskrawe słońce. Wiem, że był zestresowany i zapewne przygotował jakąś przemowę, ale na tamtą chwilę, kiedy wyciągnął pierścionek, a mi przez łzy ściągnęło twarz, nie było trzeba mówić wiele. Byliśmy tylko my i przymarznięte dupami do lodu kaczki.

Zapewniam Was moi Drodzy, że w oświadczynach nie chodzi o wariactwo, pompę i Bóg wie co jeszcze. Nie silcie się na oryginalność rodem z amerykańskich komedii romantycznych, bo to się po prostu nie uda. Najważniejsze Panowie, to efekt zaskoczenia! Możecie zrobić to w jakimś Waszym ulubionym miejscu, podczas wspólnie wykonywanych czynności, gdzie Miła kompletnie się tego nie spodziewa. Macie na pewno mnóstwo takich zakątków, które należą tylko do Was. Pomyślcie, zastanówcie się, a realne pomysły pojawią się same. Jeśli musicie, popytajcie przyjaciół i znajomych. Pomoc zaufanych ludzi, doprawdy może wiele ułatwić.

Kolacja we dwoje, w uroczej restauracji – czemu nie? Możecie ugotować coś sami, jeśli nie macie pomysłu, piszcie, Zespół Napięcia Przedweselnego na pewno Wam pomoże 🙂 Przy dobrej organizacji i pomysłowości, może być magicznie o tyle, o ile nie zafundujecie ukochanej pierścionka w kieliszku szampana, w przystawce bądź w maciupeńkim torciku. Bo teraz sobie wyobraźcie: albo się zadławi albo połknie i pierścionek przyjdzie Jej podziwiać na drugi dzień…z rana, w mało romantycznej atmosferze 😉

Właśnie, a co z pierścionkiem?

Zapewne borykacie się z mnóstwem pytań co do rozmiaru, kruszcu, z diamentem czy cyrkonią i ile w ogóle powinien kosztować zaręczynowy pierścionek? To wszystko jest ważne, ale zapewniam Was, że wcale nie musi być złoty, kosztować majątku i mieć kamienia wielkości lodowca, z którym zderzył się Titanic. Najprościej będzie, jak zrobicie małe rozeznanie tj. jaką biżuterię nosi Luba, czy delikatną czy cięższą. Rozmiar, jeśli zajdzie taka konieczność, można później zmniejszyć, a rodzaj kamienia to już finansowa, indywidualna sprawa każdego z Panów. Zawsze można poradzić się jubilera i zaufać, że pomoże dobrać pierścionek, ten jedyny, właściwy, wręcz przypisany tylko Waszej Ukochanej.

Nie wiem czy pomogłam, rozwiałam wątpliwości, rozwiązałam jakiś problem. Wiem natomiast i jestem głęboko przekonana, że doskonale sobie poradzicie. My kobietki, bywamy trudne i nieprzewidywalne, ale na pewno potrafimy docenić Wasz heroiczny trud i włożone we wszelkie przygotowania, serce. Tak więc moi Drodzy Panowie, nadchodzi chwila, która odmieni całe Wasze życie. Nie potrzebny Wam Paryż, ani fajerwerki i owacje na stojąco. W momencie, kiedy w oku zalśni łza szczęścia, a po oczekiwanym „tak” na usta spadnie rozkoszny pocałunek, będziecie już tylko Wy dwoje, jakby cały świat nie istniał.

Powodzenia!

Barbra Milanowsky


ramka-fb-002

Komentarze (2)

  • piotrkrol3@wp.pl'

    ja dałem oczywiście złoty z 3 cyrkoniami a co do trafności najpierw z dziewczyną zaszliśmy do złotnika pod pretekstem obejrzenia mniej więcej zobaczyłem jaki się podoba przy okazji była przymiarka (dla mnie z informacją o rozmiar) potem wiedziałem jaki rozmiar co się mojej dziewczynie podoba +/- i idealnie trafiłem kupując zaręczynowy już 🙂

    Odpowiedz
    • Nieźle wykombinowałeś, a czy finalnie Luba się zorientowała jak i co planujesz?

      Odpowiedz

Napisz komentarz