Wybór fotografa ślubnego – najważniejsza jest chemia

Chcąc, nie chcąc, jako fotograf ślubny, często trafiam na artykuły traktujące o tym, na co zwracać uwagę przy wyborze fotografa na swój ślub. Mam jednak wrażenie, że znakomita większość tych wybitnych tekstów opisuje proces wyboru, jakby to był zakup telewizora lub innej maści sprzętu RTV w markecie. Ile ma cali, czy ma funkcję 3D, WiFi, rodzaj głośników, itp.. Sprawdź, jakiego aparatu używa potencjalny fotograf, czy prowadzi działalność gospodarczą, czy podpisywana jest z nim umowa, ile DOKŁADNIE zdjęć przekazuje i w jakim terminie, itd.

A czy wybierając przyszłego męża/żonę również mamy kierować się tego typu instrukcjami? Oczywiście rozumiem, że w niektórych przypadkach zwraca się uwagę na „parametry” kandydata/kandydatki, czyt. zasobność portfela, samochód, jakim jeździ, kwestie wizualne. Natomiast ja należę raczej do osób, które żyją w utopii, gdzie główną rolę odgrywa miłość, wzajemny szacunek, partnerstwo – generalnie CHEMIA. I wydaje mi się, że właśnie ta CHEMIA musi także zaistnieć przy wyborze fotografa na Wasz ślub. Nie chcę tutaj trywializować powyższych kwestii „technicznych”, ale w moim odczuciu nie są one najważniejsze.

Za ile ma Pan aparat?

Przeglądając portfolio różnych fotografów jesteśmy przecież w stanie ocenić, czy dane zdjęcia są na wysokim poziomie, czy też klepał je znajomy znajomego lustrzanką, którą dostał w prezencie na urodziny. Nie trzeba przecież być specjalistą w dziedzinie fotografii, aby to stwierdzić. Zdjęcia nam się podobają lub nie. Pytanie o to, jakiego sprzętu używa fotograf , jest w związku z powyższym, bezzasadne. Z jednej strony znajomy znajomego z urodzinową lustrzanką nie będzie w stanie strzelić dobrych zdjęć. Z drugiej strony nawet zestaw za 50 000 zł nie zrobi dobrych zdjęć bez utalentowanego „operatora”. Zdjęcia, jakie fotograf wstawia na swoją stronę mówią nam wszystko w temacie sprzętu i umiejętności delikwenta. I to nam powinno wystarczyć.

Czas to… pieniądz 😉

Kwestia pytań typu: ile zdjęć fotograf przekazuje, ile drukuje w cenie usługi, kiedy można się spodziewać gotowych zdjęć? Moim zdaniem na uwagę zasługuje jedynie informacja, kiedy otrzymacie gotowe zdjęcia. Spotkałem się z sytuacjami, gdzie nowożeńcy czekali na zdjęcia ponad pół roku pomimo wcześniejszych ustaleń o dużo szybszym odbiorze! (Jak to mówią Francuzi „Merde!” – w ich języku nawet wulgarne słowo lepiej brzmi). Może fotograf chciał, aby zdjęcia „dojrzały”? Może myślał, że pod wpływem czasu fotki się zestarzeją i nabiorą unikatowego charakteru typu „vintage”? A może to taki trick, żeby trzymać Młodych w napięciu najdłużej, jak to możliwe? Nie wiem… Dla mnie osobiście, to absurd. Pół roku, to kawał czasu. Już dawno po ptakach. Bociany odleciały. Jedynym sposobem, który może ograniczyć czas oczekiwania na zdjęcia może być po prostu zapłata po otrzymaniu gotowych fotek (nie licząc zaliczki). Nie ma zdjęć, nie ma kasy. Proste. Jak w wielu sferach życia, pieniądze stanowią niezwykle silny argument i czynnik motywacyjny 🙂 Sam z doświadczenia wiem, że im krótszy czas oczekiwania na zdjęcia ślubne, tym lepszy odbiór i zadowolenie klientów. Emocje jeszcze do końca nie opadły. Wspomnienia jeszcze świeże… Doskonała baza do satysfakcji klientów 🙂 Naprawdę warto jest się postarać 🙂

Najważniejsza jest CHEMIA

Wszelkie szczegóły związane z usługą fotografii ślubnej tracą na znaczeniu, kiedy między stronami nie ma CHEMII. Ślub jest jednym z najważniejszych wydarzeń w naszym życiu. Z jednej strony jest to bardzo huczne wydarzenie, z drugiej, bardzo intymne, rodzinne. Osobiście nie chciałbym, aby mój ślub dokumentowała osoba, której nie ufam. Którą traktuję stricte biznesowo. Która ma wykonać po prostu dla mnie zleconą robotę. Wolałbym czuć się swobodnie i bezpiecznie. Nie mówię oczywiście tutaj, żeby się jakoś szczególnie zaprzyjaźniać. Bez przesady. Chodzi mi o TO pierwsze wrażenie, kiedy poznajemy kogoś nowego. Albo jest iskra, albo jest cisza. Z mojej strony, jako fotografa ślubnego CHEMIA ma bardzo duże znaczenie. Nie muszę się nawet spotykać z Młodymi. Z resztą większość zleceń finalizuję via telefon i/lub mail. Ale już przy pierwszym kontakcie jestem w stanie wyczuć, czy się polubimy, czy nie. Czy nadajemy na tych samych częstotliwościach, itd. Jeżeli tak się stanie, to automatycznie wzrasta mój komfort psychiczny oraz chęć do pracy z daną parą. I mam wrażenie, że po drugiej stronie są podobne odczucia.

Pod hasłem CHEMIA kryje się także bardziej formalna część współpracy z potencjalnym fotografem. A chodzi mianowicie o tzw. OBSŁUGĘ KLIENTA! Obsługę klienta, która kuleje w naszym kraju. I to nie chodzi tylko branżę ślubną, ale o wszystkie branże, gdzie kontakt z klientem ma bardzo duże znaczenie. Kiedy słyszę, że Młoda Para czeka 3 dni na info od kamerzysty dotyczące wolnego terminu, to brak mi słów. Przecież to są twoi potencjalni klienci, człowieku. To ty się powinieneś starać o ich atencję i sympatię. Poza tym świadczy to o kulturze osobistej człowieka (lub jej braku) oraz o podejściu do swojej pracy. Twoja marka, to nie tylko to, co wstawiasz w portfolio. To także referencje twoich klientów. Czasami Młodzi mają bardzo dobre zdjęcia ślubne, ale nie wspominają dobrze współpracy ze swoim fotografem, a to może negatywnie rzutować na dalsze polecenia.

Reasumując

Wybór fotografa, to nie jest odhaczanie kolejnych punktów na checkliście pytań do kandydata. Nic nie da nawet komplet zdobytych punktów w owym „castingu”, jeśli nie pojawi się CHEMIA między stronami. CHEMIA, dzięki której zdecydowanie wzrośnie komfort psychiczny zarówno nowożeńców, jak i samego fotografa, a w takich warunkach łatwiej o godne zapamiętania klatki z Waszego wydarzenia. A przecież o to w tym wszystkim chodzi 🙂

Napisz komentarz