Jak się dobrze bawić na własnym weselu

Coraz częściej dostaję porady w stylu: „Tylko pamiętaj, baw się na swoim weselu!”. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam doradców, czy można się nie bawić? Przecież chyba po to się robi wesele, prawda? I tu się okazuje, że nie jest to tak oczywiste, jak zakładałam.

 

Pochyliłam się trochę nad tematem i zaczęły mi się przypominać rożne wesela, podczas których goście, co tu dużo mówiąc, słabo się bawili. Mało tańczyli, ziewali, ewidentnie się nudzili, wcześniej z imprezy wychodzili. Zła muzyka, która nie porwała od stołów? Zbyt dobre jedzenie, które przy stołach ich zatrzymało? A może właśnie niesmaczne jedzenie, skoro goście za wcześnie odjechali do domów, a zanim to zrobili, pół imprezy przestali na fajeczce w ogrodzie? Nie, to nie wina ładnego ogrodu. Kogo to wina? Pary Młodej, moi mili!

Para Młoda, której nie było na własnym weselu

„No i jak się wczoraj bawiliście?” – zagaiłam koleżankę, która akurat odpoczywała po niedawno przebytym weselichu. Trafne słowo: przebytym. Przybyć, przebyć, wybyć. Bo jak się okazało, nuda, chaos, goście pałętający się między salą, a ogrodem, szukający choć odrobiny wrażeń. A tych nie było nigdzie. Dlaczego? Bo goście nie przyszli po prostu potańczyć, pośpiewać i pojeść. Przybyli, by świętować razem z Młodymi ich Dzień. Młodych zaś jak kot napłakał albo jak u A.A. Milne’a: „Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było.”.

Czy ktoś widział Młodych?

Gdzie więc się podziewali Młodzi, skoro ich nie widziano na weselu? Byli wszędzie, tylko nie tam, gdzie trzeba. Zaglądali do kuchni, czy wszystko będzie podane na czas. Sprawdzali na zapleczu, czy wódki wystarczy do końca imprezy. Robili sobie selfie i tracili czas na wrzucanie go na Facebooka. Pozowali do zdjęć w ogrodzie, bo akurat fotografka zamarzyła, by uchwycić biel sukni na tle zachodzącego słońca. Nie mogła znaleźć dobrego kadru, więc i dobry kawał czasu zleciał. Gdzie jeszcze mogli być Młodzi? Wdawali się w pogaduszki w przedsionku między salą, a toaletą. Bo głupio nie porozmawiać z każdym z gości, a tu akurat spotkali chętnych spowiedników, pytających co ile kosztowało. Basta!

Jedyny obowiązek: dobra zabawa

Wesele to taka impreza, którą przeważnie organizuje się raz w życiu;) Nie ma prób generalnych, choć powtórki z rozrywki się zdarzają. Dlatego warto wcześniej założyć sobie, że choćby wszyscy goście siedzieli, choćby wódki zabrakło, to Para Młoda bawi się na całego. Wiruje (w rytm czy nie w rytm, to mniej ważne;) na parkiecie. Nic, naprawdę nic bardziej nie podkręca temperatury wesela, jak roześmiani i roztańczeni Młodzi. Trudno jest wtedy pójść sobie do ogrodu (chyba, że po zasłużony oddech od piruetów), trudno nie włączyć się do wspólnego biesiadowania. A że ludzie to zwierzęta stadne (pardon, jeśli kogoś uraziłam), to pójdą za przykładem większości. Cała sala rozbujana przez Młodych, to i jedna zagubiona jaskółka tego nie zmieni.

Młodzi, do tańca!

Przed swoim weselem powtarzam sobie, ale powtórzę i Wam: bawcie się na parkiecie! Po to został pięknie wypolerowany, po to muzycy wyciskają z siebie ósme poty, po to goście wcisnęli się w obcisłe suknie i wąskie gajery, by zaprezentować je właśnie na sali tanecznej (a nie w przedsionku przy toalecie;). Wreszcie dlatego wesele nazywamy weselem, bo to naprawdę jest nie lada wydarzenie, po którym goście mają mieć bąble na stopach, ale radość na twarzach.

A że Pannie Młodej nieco włos się rozwieje, a makijaż delikatnie rozmaże? Będzie jeszcze piękniejsza, bo pełna naturalnego wdzięku.

Napisz komentarz