Jak wszystkim przyszłym Parom Młodym wiadomo, wybór lokalizacji, rodzaju sali, dekoracji, motywu przewodniego, o ile taki jest, to rzecz niesłychanie ważna. Dobór całego menu łącznie z częścią deserową jest sprawą niemal najważniejszą. O tym, czy jedzenie było dobre, mówi się najwięcej i pamięta najdłużej. Postarajmy się więc zachwycić naszych gości czymś godnym gwiazdki Michelin 😉
W dzisiejszym artykule skupimy się na tej najsłodszej części weselnego repertuaru. Z czym najczęściej kojarzy się słodki bufet? Szczerze, nigdy się nad tym nie zastanawiałam, czy raczej nie zwracałam na to uwagi. Wódkę zazwyczaj wolałam zagryźć śledzikiem niźli drożdżową babą 😉 Sytuacja zmieniła się na jednym z wesel, w których uczestniczyłam już jako przyszła mama, niestety z przypadłością cukrzycy ciążowej. Zupa krem ze śmietaną – niewskazana. Pure ziemniaczane w daniu głównym – zakazane. A deser? Siedziałam tyłem do bufetu i Bogu dzięki. Kątem oka widziałam te pieczyste kawałki przekładanego warstwowo Marcinka, okraszonego ciemnym kakao Tiramisu i lśniące karmelizowane jabłuszka w krucho-chrupkiej Szarlotce. Wolałam przywiązać się do krzesła paszminą, niż pozwolić, by gościom ukazał się widok drobnej kobiety z głową w kremowym Raffaello. Dobił mnie również fakt, że na zewnątrz ustawiono budkę z watą cukrową. Wiedziona słodką obsesją, wyszłam przed lokal i chłonęłam ten nieziemski zapach palonego cukru. To jedne z najgorszych kulinarnych katuszy, jakie musiałam przejść. Powracając do tematu, przypomnijmy, jak było z tymi słodkościami kiedyś?
Zawsze gdzieś w kącie ustawiony był stół z ciężkimi paterami, pięcioma rodzajami ciast od kremowych, biszkoptowych po drożdżowe i kruche. Sękacze, karpatki, rolady, makowce, serniki pieczone i na zimno. Do tego w pokaźnych misach owoce i w piramidzie poustawiane filiżanki na kawkę i herbatkę. Bardzo często za pieczenie brały się matki, ciotki, babki, oraz zaprzyjaźnione z rodziną osoby. W późniejszym czasie lokale, w których organizowano przyjęcia, miały już w swojej ofercie firmowe wyroby cukiernicze. Myślę, że nie dobierano rodzaju deserów pod aktualną pogodę na zewnątrz i przyznać trzeba, że po kilku godzinach żaru tropików, cały bufet wyglądał już niesmacznie. Ekstrawagancją było pojawienie się przemysłowej fontanny z płynną czekoladą tzw. fondue, w której przy pomocy szpatułek, maczano owoce i inne przekąski. Największy ubaw z tej opcji miały niewątpliwie dzieciaki, gorzej było z ich opiekunami, na których sukienkach i garniturach odznaczały się ślady małych, czekoladowych rączek 😉
Zawsze wydawało mi się, że dużo w tym wszystkim przepychu, a za mało pomysłu i finezji. Prześledziłam trochę stron internetowych i ofert firm, które specjalizują się w osładzaniu nam życia. Aktualną bardzo widoczną tendencją w komponowaniu słodkich bufetów jest szyk i minimalizm. Wierzcie mi, że pomysłowość cukierników jest dla mnie nie do pojęcia. Co byście powiedzieli na tort z babeczek? A może cała aranżacja deserowa z babeczką w roli głównej? Zamiast klasycznych pięter okrągłych i ciężkich biszkoptowych spodów, subtelność i delikatność małych kopiastych cupcakesów, przystrojonych według Waszych pomysłów i fantazji. Na jednej z ofert zobaczyłam niewielkie wazoniki z przepięknymi różyczkami. Okazało się, że to wszystko to te właśnie cudeńka! Muszę przyznać, przechodzą one teraz prawdziwy renesans. Kolory, kształty, wielkości są niesamowicie spektakularne.
Innym ciekawym pomysłem są sygnowane inicjałami Młodych, ciasteczka i pralinki, a wszystko to poukładane w drobnych papilotkach tak na „jeden kęs”. Całość powinna być ograniczona do minimum, ale w taki sposób wyeksponowana, by przyciągała wzrok. Poukładane w należytych odstępach, aksamitne śmietankowe łezki, skąpane w malinowej galaretce, jak nic zachwycą gości i wprawią w błogi nastrój. Sama postawiłabym jeszcze na desery dla alergików. W dzisiejszych czasach nietolerancje pokarmowe to istna plaga i warto pomyśleć o wszystkich gościach, a zwłaszcza o najmłodszej ich części. Krem czekoladowy na bazie bananów i avocado czy kaszy jaglanej, z soczystymi owocami i posypką z bezglutenowych krakersów, poruszy nawet najbardziej zatwardziałego zwolennika „klasycznej” Nutelli 😉
Niejednokrotnie słyszałam o weselach, na których ograniczono słodkie menu wyłącznie do tortu. Wymaga to zapewne dobrej orientacji, co do preferencji wszystkich zaproszonych gości, a może chodzi o promowanie zdrowego stylu życia bez używek, cukrów i sztucznych barwników. Wybór należy już wyłącznie do przyszłych małżonków i ich wizji idealnego wesela. Z mojej strony mogę tylko dodać, że słodki bufet na przyjęciu nikogo nie utuczy, nie doprowadzi do cukrzycy i nie spowoduje utraty uzębienia z powodu próchnicy. Wystarczy przetańczyć cała noc, bo przecież to robi się na weselach, a efektem ubocznym będą jedynie fantastyczne wspomnienia i obolałe stopy.
Barbra Milanowsky