Okres świąteczny nadchodzi, a do mnie docierają pytania: co jeść? Jak jeść?
Przyszła Panna Młoda nie chce zrujnować przedślubnego detoksu, a Pan Młody po weekendowym biesiadowaniu, nie chciałby obudzić się z farelką w miejscu kaloryfera na brzuchu. Nikt też nie lubi być głodny. I dobrze. Jedzenie poza tym, że jest zdrowe, ma być smaczne. W naszej kulturze podkreśla też niezwykły charakter rodzinnych mitingów.
Kilka sprytnych zabiegów pomoże nam ten okres przetrwać smacznie i zdrowo.
Hajdrejszyn*. Pamiętaj, by między bitwami na jajka odpowiednio się nawadniać. Radzę sięgnąć po wodę z cytryną i herbatki ziołowe. Usprawnią wiosenne oczyszczanie organizmu i pomogą w trawieniu.
Soki z kartonu i napoje możesz sobie darować. Naturalnych wartości odżywczych w nich nie znajdziesz, a szklanka pomarańczowego podbija nam bilans energetyczny o stówkę.
Zmień garsonkę na ledżinsy!
Co sprawia Ci przyjemność? Spacer, wypad na rower, jogging?
Nie musi to być typowy trening. Dobrze dać odpocząć i głowie i ciału. Trochę tlenu rozjaśni umysł i pobudzi organizm do sprawnego funkcjonowania. Uzależnieni od ruchu wiedzą, o czym piszę 🙂
Białko, jak mawiają hardkorowi specjaliści treningu siłowego.
Gdy kulinarną bitwę toczy ciasto z indykiem, jestem po stronie indyka. Zredukuj węglowodany.
Białko jest sycące i ciężej je przedawkować. Poza tym organizm zużywa więcej energii, by białko strawić, więc nawet zapodając przysmaki o równej wartości energetycznej, wybierz białko z porcją zielska i punkt dla Ciebie.
Dziękuję, nie zapijam.
Jeśli sięgasz po alko, zapamiętaj – proste rozwiązania są najlepsze 😉 Największym killerem diety jest piwo i wymyślne driny z sokami zwieńczone kolorowym syropem.
Najlepiej wyjdziesz wybierając alkohol, którego nie trzeba udoskonalać. Wytrawne, półwytrawne wino lub napitki podawane na lodzie i wodzie z cytryną będą lepszym rozwiązaniem.
Nie jedz BO WYPADA. Poza kulturą, przy stole nic nie wypada.
Słuchaj swojego organizmu!
* Hajdrejszyn – nawodnienie, polska wersja ang. hydration 😉