Co? Druga edycja targów ślubnych Silesia Wedding Day. Gdzie? Na Śląsku, w industrialnych wnętrzach Fabryki Porcelany. Jak? Alternatywnie, ale tak naprawdę! Kiedy znów? Wiosną:)
Uwierzcie, my także do tej pory nie znosiliśmy targów ślubnych i omijaliśmy je szerokim łukiem, bo niestety często reprezentowały estetykę, która nie jest nam szczególnie bliska;) Dlatego tak cieszymy się, że pojawiają się coraz częściej targi alternatywne – a taki charakter na pewno ma Silesia Wedding Day na Śląsku. Zapraszamy do lektury krótkiego wywiadu, jakiego udzieliła nam Katarzyna Pyrchała – współorganizatorka wydarzenia.
Czego NIE ma, w sensie czego NIE znajdziemy podczas targów Silesia Wedding Day?
Katarzyna Pyrchała: Świetne pytanie! Przynajmniej raz ktoś zapytał nas o coś innego, a więc o wiele prościej będzie mi odpowiedzieć. Podczas Silesia Wedding Day odwiedzające nas pary na pewno nie będą czuły się przytłoczone liczbą wystawców, którzy na siłę wpychają im swoje materiały reklamowe :). Od pierwszej edycji ważne jest dla nas to, by w kameralnym gronie zobaczyć najlepsze produkty i usługi w branży ślubnej, by porozmawiać oraz na spokojnie zobaczyć to, co każdą parę interesuje – bez nacisku i ciągnięcia za rękę. Bez konkursów na wygranie sukni, pokazów mody ślubnej i par tanecznych, za to z mega fajną atmosferą, przyjaznymi wystawcami i naszą ulubioną strefą chillout.
Na czym polega alternatywność targów? To bardzo ogólne słowo i gdzieś intuicyjnie czujemy, o co chodzi, ale tak blisko ziemi: co Was wyróżnia?
K.P.: Ostatnio sporo pisze się o tym, że „alternatywność” przestaje nią być w momencie, gdy zbyt często używa się tego określenia. Jednak tak – jesteśmy alternatywą dla masowych targów ślubnych. Na pewno wyróżnia nas to, że szukaliśmy pięknej, industrialnej przestrzeni na potrzeby eventu – ze względu na fakt, że bardzo cenimy to, co Śląsk nam oferuje, a więc promujemy trochę nasze industrialne fabryki, które aktualnie przeżywają swoją drugą młodość. I mimo że podczas pobytu w Fabryce Porcelany można było wyczuć chłód ze względu na temperaturę – na pewno gorące serca naszych wystawców ogrzewały atmosferę.
Czy można mówić o przełomie ślubnym jeśli chodzi o estetykę? Przez lata była, mówiąc delikatnie, niesmaczna;)
K.P.: Oczywiście, że tak! I niestety musimy się tutaj zgodzić, że w kwestiach gustu – bywało to różnie. Zarówno kilka lat temu, jak i teraz. Ale cieszy nas za to fakt, iż nasze przyszłe pary młode coraz bardziej cenią jakość oraz estetykę, która zbliża nas do natury, do ich pasji, czy po prostu – podążają za trendami. W końcu ślub przestaje być przaśny, a staje się dopracowany od najdrobniejszych elementów, by całość wyglądała naprawdę niepowtarzalnie. To cieszy, szczególnie, że wiele inspiracji czerpiemy zza oceanu, a ich trendy wyprzedzają polskie śluby już tylko trochę do przodu. Polskie firmy również chcą stać się inspiracją, co można było zobaczyć na różnych naszych stoiskach – a więc nie pozostajemy w tyle. A dzięki podziale wystawców na cztery strefy – można było łatwiej skonstruować swoje miejsce w stylistyce boho, gold, industrial lub rustic. Bardzo fajnie określa tę estetykę pewien cytat z jednego z internetowych forów – „bezy jemy, nie nosimy” i tego staramy się trzymać, proponując słodkie kąciki w zamian za świnię z racami. 🙂
Czy wystawcy Silesia Wedding Day to drobni manufakturzyści z artystycznym zmysłem, czy też może są już konkretne, duże firmy, jakie podchwyciły tę alternatywną estetykę?
K.P.: Raczej to małe firmy z artystycznymi duszami, choć zdarzają się i te trochę większe. Nasi wystawcy bardzo cenią indywidualizm i promowanie swoich biznesów właśnie przez prawdziwość ich samych – chętnie tworzą projekty specjalnie dla par, ale oferują również swoje własne, skrywane w głowie wizje – a co za tym idzie – niepowtarzalne projekty. Zapraszając konkretnych wystawców – staraliśmy się prześledzić ich realizacje oraz to, w jaki sposób pracują by uniknąć rozczarowań ze strony odwiedzających. Najprostszym przykładem był wybór fotografów – nie uznawaliśmy dużych zakładów fotograficznych, w których właściciel zatrudnia różnych ludzi, którzy wykonują reportaże. Niestety ta praktyka jest wciąż stosowana, a co za tym idzie – nigdy nie można spodziewać się, jaki będzie efekt końcowy otrzymanych zdjęć.
Czy oprawą ślubu i wesela interesują się głównie kobiety, czy na targach widać także panów?
K.P.: Wbrew pozorom – było dużo panów! 🙂 Zaskoczyli nas szczególnie Ci, których narzeczone nie mogły tego dnia pojawić się na targach, więc do towarzystwa zabrali swoich przyjaciół lub ojców i dzielnie zbierali wizytówki od firm, które mogły zachwycić ich drugie połówki. Myślę też, że foodtruck z alkoholami oraz degustacja wina również mogła zachęcić ich do odwiedzin. Dodatkowo można było skorzystać z usług fryzjera i barbera. 🙂 Dlatego na następnej edycji liczymy o powiększenie oferty wystawców z dodatkami dla panów i liczymy, że znajdą dla siebie sporo ciekawych dodatków.
Małe podsumowanie drugiej edycji Silesia Wedding Day?
K.P.: Podsumowując drugą edycję – bardzo pozytywnie zaskoczyła nas ilość odwiedzających, którzy pojawili się w tę deszczową niedzielę w ilości ponad 1300 osób (szczególnie, że nasze pierwsze targi przyciągnęły 200 zainteresowanych, a więc to nasz wielki sukces!). Tym bardziej ucieszyło to naszych wystawców, których było 55-ciu, szczególnie, że po kilku godzinach – niektórym wystawcom zabrakło wizytówek oraz innych materiałów reklamowych do rozdawania! Dzięki tym liczbom wiemy, że coraz więcej osób chętniej odwiedza targi, które oferują usługi i produkty na wysokim poziomie i już powoli planujemy kolejną edycję… na wiosnę! 🙂
Organizator targów:
Za zdjęcia dziękujemy: